czwartek, 21 stycznia 2016

Historia Biskupic

JACEK MALCZEWSKI W DOMOSŁAWICACH BYWAŁ…
Domosławice… nie może być prezentacji tej pięknej miejscowości, bez słów ks. Prałata Michała Kapturkiewicza, człowieka związanego z życiem parafii, jej historią i oczywiście sanktuarium Matki Bożej Domosławickiej.
Jego kazania, wielka pokora wobec łaskawej Matki Bożej, a jednocześnie wielka pasja w zgłębianiu przeszłości kulturowej i historycznej Domosławic, mądrość i dystans wobec zmian politycznych kraju – to wszystko jest tylko dodatkowym argumentem za celowością mojej wizyty na plebanii w Domosławicach.
W dużym pokoju gościnnym na centralnym miejscu znajdują się wspaniałe rzeźbione meble, kredens oraz tzw. „Łomotnik” piękny, rzeźbiony mebel z wbudowanym zegarem, który swoim tykaniem wprawia w zadumę nad przeszłością. Dar wnuczki Jacka Malczewskiego dla parafii w Domosławicach.
Ks. Prałat jako osoba skromna, szczera i otwarta chce opowiedzieć ludziom o … Jacku Malczewskim. Wszakże to do dworu w Domosławicach przyjeżdżał Jacek Malczewski – wspaniały artysta, malarz wykładający na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Tu odwiedzał swoją córkę i przede wszystkim jak każdy „zakochany” dziadek swoją wnuczkę. Ks. Prałat – mistrz w wyszukiwaniu rodzinnych koligacji i związków pokoleniowych (ciekawostka – doszukał się w księgach parafialnych związków rodzinnych kogoś z parafian ze św. Stanisławem Kostką), podaje z ww. ksiąg, co następuje: Julia Meysner córka Jacka i Marii Malczewskich ur. 7 września 1888r. zm. w 1938r., natomiast Maria Malczewska, żona Jacka ur. W 1866r. przeżyła córkę, zmarła mając ponad 70-tkę. Wnuczka Józefa, Jacenta (po dziadku), Anastazja Rymar-Wykowska. Tak więc mamy wszystko czarno na białym – tu żył i tworzył sławny na cały świat człowiek, artysta.
Jaki był wówczas gdy przyjeżdżał do dworu, czy podobny do wytwornych Państwa, korzystał z przywilejów dworskich, czy też nie. Ludzie okoliczni, żebracy, ułomni, dzieci – wiedzieli. Ks. Prałatowi zależy właśnie „dziś” by o tym opowiedzieć…
„Patrząc na tego człowieka pomyślmy o sensie życia, o wartości Człowieka (tego z dużej litery)”. Jacek Malczewski był niesamowitym altruistą, bardzo szanował prostych ludzi, każdemu podał rękę, z każdym porozmawiał. Najlepiej znali go okoliczni żebracy. Ci wiedzieli, że podczas drogi do Domosławic będą mogli liczyć na datki, z tego był znany. Więc, gdy tylko poszła wiadomość, że bryczka ze dworu wyjeżdżała po artystę do Gromnika żebracy obstępowali drogę, którą mógł przejeżdżać i zawsze coś dostali. Czasem gdy pojechał inną drogą, stali zawiedzeni, że takiego Pana nie przywitali.
Artysta miał serce dla maluczkich, zwykłych ludzi. Malował wszystko, obserwował ruch przy pracy ludzkiej, chciał go jakby zatrzymać na swoim obrazie. Ludzie opowiadali jak murarzowi np. kazał trzymać kielnię uniesioną przez parę minut w miejscu aby móc uchwycić jeden moment jego pracy. Podobnie było gdy przyszedł do kuźni, obserwował każdy ruch, tworzył i przeżywał.
Jacek Malczewski był człowiekiem głęboko religijnym, wielkim miłośnikiem przyrody. Wstawał koło 400 rano, napawał się budzącym się do życia światem. W sąsiednim Gwoźdźcu miał przyjaciela – tamtejszego ks. Proboszcza. Często do niego wybierał się pieszo. Szedł z Charzewic do Gwoźdźca przez Czarny Las mijając cmentarz z 1914 roku. Wszystko zdawało się szeptać jak modlitwę „Ziemio, byłem dla Ciebie dobry. Ziemio…” Drogę zajmującą przeciętnie pół godziny czasu przebywał w parę dobrych godzin. Zatrzymywał się przy każdym nieomalże drzewie, wdychał całym sobą świeże powietrze pachnące lasem, polem i łąką. Malował, co zobaczył na polu, mgłę, (rano nad Dunajcem unosiła się leniwie ustępując słońcu), zjawę we mgle… Wsłuchiwał się w śpiew ptaków, lgnął do natury, jak by zdawało się i ona do niego.
W pamięci mieszkańców Jacek pozostał jako wyjątkowy człowiek. Uszanował każdego człowieka, przy tym nie afiszował się swoim „wyższym” pochodzeniem. Nawet będąc w kościele nie siadał w specjalnie wydzielonych ławkach kolatorskich, tylko przyklękał wśród chłopów na chórze i w ogromnym skupieniu modlił się do Matki Bożej Domosławickiej.
Często widziano, jak wyrażał swoją głęboką modlitwę skłaniając nisko głowę i wzdychając „O Matko, Matko, Matko moja”. Był człowiekiem głęboko religijnym i miał ogromne nabożeństwo do Matki Bożej.
Tak chciałabym ocalić od zapomnienia wspomnienie o Jacku Malczewskim… tym znanym w Domosławicach.
Usłyszałam nie tylko to, również coś co na koniec chciałabym pozostawić w pamięci czytających:
„przemija postać świata…
bądź jak Malczewski, kochaj ludzi bo szybko odchodzą”

Opowiadał ks. Prałat
Michał Kapturkiewicz z Domosławic
Spisała Joanna Dębiec

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz